niedziela, 5 maja 2013

Ziemia Święta 2011

Kilka lat temu dostałam różaniec z Ziemi Świętej oraz usłyszałam życzenia, bym mogła tam jak najszybciej pojechać. Nie sądziłam, że u schyłku zimy 2011 roku owe życzenia się spełnią i dane mi będzie przez 8 dni wędrować ziemskimi śladami Chrystusa. Miało się spełnić coś, o czym wcześniej nawet nie miałam odwagi marzyć...

W TELEGRAFICZNYM SKRÓCIE 
Morze Śródziemne
     Po miesiącach przygotowań i oczekiwań, po tygodniu nerwowych snów, zadziwiająco częstego natrafiania na programy telewizyjne o katastrofach lotniczych (ktoś ze znajomych nazwał to „wyczuloną percepcją”), po bezsennej nocy 28 lutego po raz pierwszy w życiu weszłam na pokład samolotu, by wraz z innymi pielgrzymami wyruszyć do Izraela. Zabrana jak zwykle „na wszelki wypadek” książka nie bardzo mi się przydała, gdyż znaczną część lotu spędziłam, wpatrując się w piękne widoki za oknem, podziwiając świat
z zupełnie nowej dla mnie perspektywy. To był zaledwie wstęp do wielu innych nowych doświadczeń, wzruszających, niezapomnianych wrażeń, w które obfitowały kolejne dni.


Ain Karem

Jerozolima

Ogród Oliwny

Cmentarz żydowski na zboczu Góry Oliwnej

Meczet Skały

Wzgórze Moria

Ściana Płaczu

     Jerozolima, Golgota, Góra Oliwna, Betlejem, Jordan, Galilea, Góra Błogosławieństw, Jezioro Genezaret, Tabor, Kafarnaum, Kana Galilejska, Nazaret, Betania, Jerycho, Emaus… Nazwy znane dotąd z kart Biblii w ciągu tygodnia zaczęły nabierać realnego wymiaru i wyglądu konkretnych miejsc. W programie znalazły się też inne: Ain Karem (miejscowość nawiedzenia św. Elżbiety i narodzenia Jana Chrzciciela), Hajfa ( ze znajdującym się tutaj klasztorem karmelitów bosych na Górze Karmel ), Qumran (w 1947 roku znaleziono tu ukryte w jaskini hebrajskie rękopisy zawierające fragmenty Pisma Świętego, należące prawdopodobnie
do esseńczyków, członków jednego z żydowskich ugrupowań religijnych działających od II w.p.n.e.
do końca I w.n.e.), Morze Martwe, Vadi Quelt ( grecki klasztor św. Jerzego Kosiby położony w kanionie na zboczu skały w pobliżu Jerycha), Cezarea Nadmorska nad Morzem Śródziemnym, Yad Vashem (założony w 1953 roku Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu, w którym rosną drzewa upamiętniające Sprawiedliwych wśród Narodów Świata ). 
































Bazylika na Polu Pasterzy

Bazylika Narodzenia Pańskiego w Betlejem

W drodze do Galilei

Ten sympatyczny zwierz wylazł z Jordanu, by nas powitać :)

Jordan
















































 








WYOBRAŻENIA A RZECZYWISTOŚĆ    
     Zanim wyjechałam do Izraela, prawdę mówiąc nie bardzo miałam wyobrażenie o tym, jak tam jest. Wydawało mi się, że Ziemia Święta (jak można by się spodziewać po nazwie) to miejsce przypominające trochę np. naszą Kalwarię Zebrzydowską, gdzie tłumy pielgrzymów przybywają, by móc swobodnie
i w skupieniu oddać się modlitwie. Wyobrażenie oczywiście okazało się mylne, czego dowodem jest np. Via Dolorosa, czyli Droga Krzyżowa, wiodąca tętniącymi życiem, będącymi miejscem bazarowego handlu wąskimi, kamiennymi uliczkami. Zaskakujące może być to, że klucze do Grobu Pańskiego są w posiadaniu dwóch muzułmańskich rodzin, a w Grocie Narodzenia Pana Jezusa nie wolno nam było zaśpiewać nawet stłumionym głosem kolędy, bo przeszkadzało to rozpoczynającym w górnej części bazyliki nabożeństwo greko-katolikom, do których należy główna część świątyni.
     Ku mojemu i innych zdziwieniu okazało się, że w miejscu narodzin chrześcijaństwa pośród całej zamieszkującej tam ludności chrześcijanie stanowią zaledwie 2% ogółu (najwięcej jest ich w Betlejem – 40% mieszkańców miasta). Smutny i zaskakujący jest widok uzbrojonych w karabiny żołnierzy w kamizelkach kuloodpornych, którzy kontrolują wjeżdżających i wyjeżdżających ze znajdującego się w Autonomii Palestyńskiej, otoczonego wysokim betonowym murem Betlejem. Od mieszkających tam osób ( np. przypadkiem spotkanej przez nas polskiej zakonnicy od 35 lat pracująca w Ziemi Świętej ) dowiedzieliśmy się, jak trudno żyje się we współczesnym mieście narodzin Jezusa. Np. wielu mężczyzn nie ma stałej pracy, więc co dnia wychodzą poza mury Betlejem i przy ulicy czekają, aż ktoś najmie ich do pracy, przy czym muszą uważać, by wrócić o ustalonej godzinie, bo w przypadku spóźnienia mogą nie otrzymać pozwolenia na kolejne wyjście za granicę, co jest równoznaczne z utratą możliwości zarobienia pieniędzy.
Jezioro Galilejskie

Jezioro Galilejskie

Ruiny synagogi w Kafarnaum

Bazylika Przemienienia na Górze Tabor

Bazylika w Nazarecie

Uliczki Jezrozolimy

Współczesna Via Dolorosa

Wejście do Grobu Pańskiego











































































SACRUM I PROFANUM 
     Pielgrzymka to przede wszystkim czas bogatych przeżyć duchowych, dający możliwość oderwania się od codziennych spraw i trosk, pozwalający zatopić się w sferze sacrum, skupić się dłużej i intensywniej na tym, co święte. Równocześnie jest też okazją do poznania nowych miejsc, kultur, obyczajów, tradycji, ludzi, przyrody, a zatem to, co święte, przeplata się z tym, co świeckie.

Wielbłąd w Betanii

Qumran

Qumran

Pustynia Judzka

     Oprócz świętych miejsc mieliśmy też możliwość podziwiać zabytki, piękne widoki, np. na Pustyni Judzkiej, wybrzeżu Morza Śródziemnego, przekonać się, że Morze Martwe naprawdę jest niesamowicie słone, a o pływaniu w nim powinno się raczej mówić jako o pływaniu po nim ze względu na ogromne zasolenie powodujące, że leżąc na wodzie równocześnie można się opalać, bo ciało unosi się po powierzchni jakby na jakimś niewidocznym materacu.
Morze Martwe

Hajfa

Cezarea Nadmorska

Góra Kuszenia

Pustynia Judzka

Vadi Quelt

     Niełatwo krótko podsumować i zrecenzować ośmiodniowy pobyt w Izraelu. Zostanie w moich wspomnieniach jako niezwykły, piękny, bogaty w przeżycia i wzruszenia czas, nie bez powodu porównany do zachwycających wydarzeń na Górze Tabor, po których znów trzeba wrócić do codzienności z nadzieją, że to, co żeśmy przeżyli, zaowocuje w życiu każdego, któremu dane było tam być.

niedziela, 28 kwietnia 2013

W ojczyźnie fado

Podróżowanie to piękne i kształcące doświadczenia... Dzięki zeszłorocznemu wyjazdowi do Portugalii i Hiszpanii utwierdziłam się w tym przekonaniu. Czas płynie, wspomnienia pozostają…Do listy wspominanych miejsc i związanych z nimi przeżyć dołączyłam kolejne… Lizbona, Fatima, Aljustrel, Obidos, Tomar, Coimbra, Braga, Santiago de Compostela, Porto, Batalha, Alcobaca... Przez te miejsca przebiegał szlak tygodniowego wędrowania.

W STOLICY FADO
            Wieczorem w niedzielę 10 czerwca wyruszyliśmy na lotnisko do Warszawy, a stamtąd następnego dnia rano wylecieliśmy do Lizbony. W stolicy Portugalii wylądowaliśmy około południa. Miasto już z lotu ptaka prezentowało się imponująco, a to był zaledwie przedsmak tego, co mieliśmy zobaczyć i przeżyć w ciągu najbliższego tygodnia.
Pędzące lizbońskimi uliczkami jak szalone tramwaje
            Jako pierwszy zwiedziliśmy kościół św. Antoniego Padewskiego. Ciekawostką może być fakt, iż ów święty, kojarzony zwykle z włoska Padwą, był Portugalczykiem i urodził się właśnie w Lizbonie, malowniczo położonej na siedmiu wzgórzach rozciągających się nad ujściem rzeki Tag. Wspominam ją m. in. jako miasto rosnących wzdłuż ulic jacarand, czyli drzew obficie obsypanych pięknymi fioletowymi kwiatami oraz mknących wąskimi, stromymi uliczkami żółtych tramwajów. 
Lizbońskie jacarandy

Monasterio de Jeronimos

Podczas kilku godzin spędzonych w Lizbonie mogliśmy zobaczyć uznawany za perłę stylu manuelińskiego klasztor Hieronimitów (Monasterio de Jeronimos), zbudowany jako wotum za pomyślną wyprawę Vasco da Gamy do Indii, Pomnik Odkrywców przedstawiający pochód odkrywców na czele z Henrykiem Żeglarzem oraz Torre de Belem, czyli białą wieżę, która broniła port prze atakiem od strony morza. Spacerkiem przeszliśmy także przez Alfamę, najstarszą
i jedną z ważniejszych lizbońskich dzielnic, nazywaną „historyczną duszą miasta”. W XIX wieku stała się ona małą stolicą melancholijnego fado, czyli typowo portugalskiego gatunku muzycznego, jaki można kojarzyć z rzewnymi, pięknymi pieśniami śpiewanymi przez wykonawcę przy akompaniamencie gitar. Mój zachwyt tą muzyką trwa do dziś, np. piosenkami Marizy: http://youtu.be/OzrUs08-SWs
 


Torre de Bele


Pomnik odkrywców
 
Alfama












O KROK OD COVA DA IRIA
Aljustrel
Wczesnym wieczorem dotarliśmy do Fatimy. Stała się ona naszym domem na czas pobytu w Portugalii. W kolejnych dniach dokładniej poznawaliśmy to liczące 8 tys. mieszkańców miasteczko. Odwiedziliśmy Aljustrel, czyli miejsce zamieszkania Łucji, Hiacynty
i Franciszka.

Aljustrel



Fatima


 









NIE TYLKO FATIMA
            Oprócz Fatimy zobaczyliśmy jeszcze wiele innych pięknych miejsc i zabytków, z których kilka wpisanych zostało na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO ( np. zespół klasztorny Convento de Cristo w Tomar, najstarsze budynki w Porto, klasztor Matki Boskiej Zwycięskiej w Batalhi, klasztor cystersów w Alcobace).
     
Tomar
Pierwszym po Fatimie i oddalonej od niej o kilka kilometrów, otoczonej gajami oliwnymi wiosce Aljustrel odwiedzonym przez nas miejscem było Tomar założone w XII wieku przez pierwszego wielkiego mistrza zakonu templariuszy w Portugalii – Gualdina Paisa. Znajduje się tu potężny, imponujący zamek mieszczący Convento de Cristo, czyli zespół klasztorny, który był portugalską siedzibą templariuszy i Zakonu Chrystusowego. Budowano go przez prawie 400 lat. Można w nim znaleźć ślady kilku stylów: romańskie mury, gotyckie sklepienia, renesansowe krużganki, obfitość manuelińskich zdobień.
Urocze uliczki Obidos

W tym samym dniu późnym popołudniem dotarliśmy do Obidos, miasteczka malowniczo położonego na wzgórzu, zamkniętego w obrębie XVI – wiecznych murów, na które można wejść i podziwiać z nich panoramę okolicy. Co roku jesienią odbywa się tu Międzynarodowy Festiwal Czekolady. Uczestniczący w nim cukiernicy przez kilka dni prezentują czekoladowe specjały. Ponieważ my zawitaliśmy tam w czerwcu, pozostało nam jedynie wierzyć na słowo, obejść się smakiem i ewentualnie te wszystkie pyszności sobie wyobrazić. Może to i dobrze...

Kolejny dzień rozpoczęliśmy wyprawą do położonej nad rzeką Mondego
Coimbra
Coimbry, pierwszej stolicy Portugalii, gdzie zwiedziliśmy klasztor św. Klary (Santa Clara) związany ze św. Elżbietą Portugalską (inaczej Izabelą), kościół Świętego Krzyża (Santa Cruz) (tutaj pochowano Alfonsa I, pierwszego króla Portugalii i jego następcę, Sancho I) oraz Velha Universidade, czyli uniwersytet ufundowany w 1290 roku, a w 1537 roku na stałe ulokowany w pomieszczeniach Pałacu Królewskiego.
Braga
Z Coimbry wyruszyliśmy do usytuowanego wśród drzew na wzgórzu oddalonym od Bragi o 5 km sanktuarium Bom Jesus (Dobry Jezus). Sprzed świątyni, do której prowadzą gigantyczne schody symbolizujące duchową wędrówkę do nieba, mogliśmy podziwiać malowniczą panoramę okolicy. Na dole wspomnianych schodów znajduje się Droga Krzyżowa z kaplicami męki Jezusa. Ich środkowa część to Schody Pięciu Zmysłów z symbolizującymi ludzkie zmysły posągami. Natomiast górną partię stanowią Schody Trzech Cnót z figurami uosabiającymi Wiarę, Nadzieję i Miłość. Na szczyt można też dojechać XIX – wieczną kolejką o napędzie wodnym.
Wieczorem tego samego dnia opuściliśmy Portugalię, by cały następny dzień spędzić w położonym 35 km od wybrzeża Oceanu Atlantyckiego hiszpańskim Santiago de Compostela.

U GROBU ŚW. JAKUBA
            Santiago de Compostela. Miejsce spoczynku św. Jakuba Większego, jednego z dwunastu apostołów Jezusa. W średniowieczu jeden z trzech głównych (obok Rzymu i Ziemi Świętej) celów pątnictwa, do którego pielgrzymowali ludzie wszystkich stanów.
Katedra w Santiago de Compostela
            Tradycja podaje, że w VII wieku miano sprowadzić z Jerozolimy do Compostelli w Hiszpanii relikwie św. Jakuba, którego symbolem jest muszla. Nazwa Compostella ma się wywodzić od łacińskich słów Campus stellae (Pole gwiazdy), bowiem relikwie świętego, przywiezione najpierw do miasta Iria, zaginęły i dopiero w IX wieku miał je odnaleźć biskup prowadzony cudowną gwiazdą. Hiszpańska zaś nazwa Santiago znaczy po polsku święty Jakub. Dwie te nazwy łączy się w jedno, stąd nazwa miasta dziś brzmi Santiago de Compostella.
            Zaraz po przyjeździe miasto zaskoczyło mnie po pierwsze: długością dnia (o godz. 2200  jest tam jeszcze zupełnie widno), po drugie: pogodą. Otóż wybierając się do Portugalii i Hiszpanii, byłam święcie przekonana, że są to kraje, w których każdego dnia świeci słońce... W związku z powyższym nie przygotowałam się na to, że ewentualnie może być zimno lub deszczowo. Po co?  Jadąc do krain słońca? O naiwności... Deszcz padał, a jakże, przez cały nasz pobyt w Santiago de Compostela, co podobno tutaj jest normą, ale wiedza ta dotarła do mnie dopiero po fakcie. Słuszne zatem jest stwierdzenie, że podróże kształcą....
            Pomimo pogody udało się nam jednak zwiedzić stare miasto, ale przede wszystkim nawiedziliśmy katedrę z grobem św. Jakuba budowaną od XI-XII do XVIII wieku. Znajduje się w niej olbrzymia kadzielnica botafumeiro (o wysokości 160 cm i wadze 80 kg), zawieszona pod kopułą katedry, uroczyście zapalana przy szczególnych okazjach. Jej obsługa, rozpalenie i rozkołysanie jest zadaniem ośmiu specjalnych funkcjonariuszy katedralnych ubranych w purpurowe szaty.Trzeba przyznać, że latające nad głowami zgromadzonych kadzidło robi wrażenie...

ZNÓW W PORTUGALII
            Krótki pobyt w Santiago de Compostela zakończyliśmy w sobotę. Po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę
Atlantyk
powrotną do Portugalii. Na ten dzień zaplanowane było zwiedzanie Porto. Zatrzymaliśmy się nad Atlantykiem, by choć przez kilkadziesiąt minut nacieszyć się imponującym widokiem oceanu i doświadczyć siły jego fal. To nic, że niejeden z nas zakończył swe spotkanie z wodami oceanu w mokrym ubraniu... Jest co wspominać... Zanim dotarliśmy do Porto, ubrania wyschły, zwłaszcza że dzień był już upalny.
            Porto to drugie, obok Lizbony, ważne miasto Portugalii położone nad rzeką Douro, której brzegi łączy 6 mostów. Zwiedziliśmy tu m. in. katedrę, Ribeirę, czyli dawną dzielnicę rybacką oraz dworzec kolejowy Sao Bento z wysokim holem, którego ściany zdobią ułożone w piękne obrazy niebieskie płytki azulejos. Z nieco innej perspektywy mogliśmy też podziwiać miasto podczas kilkudziesięciominutowego rejsu statkiem.
Porto

Uliczki Porto
Porto











TA OSTATNIA NIEDZIELA, TE OSTATNIE WRAŻENIA…
            W końcu nastała niedziela, czyli ostatni dzień na portugalskiej ziemi. Zanim opuściliśmy ojczyznę Franciszka, Łucji i Hiacynty, zatrzymaliśmy się jeszcze w dwóch miejscach: Batalhi i Alcobace.
            W Batalhi zwiedziliśmy stanowiący połączenie gotyku i stylu manuelińskiego dominikański klasztor Matki
Alcobaca
Batalha
Boskiej Zwycięskiej (de Santa da Victoria), którego trwającą 150 lat budowę w roku 1385 zainicjował król Jan I w podzięce za zwycięstwo w bitwie pod Aljubarottą. Natomiast w Alcobace mogliśmy podziwiać opactwo cystersów założone w 1153 roku przez Alfonsa I Zdobywcę, pierwszego króla Portugalii.
            Potem, chcąc, nie chcąc, dotarliśmy na lizbońskie lotnisko, by po tygodniu pełnym wrażeń znów wejść na pokład samolotu i wyruszyć do Polski. Komu w drogę, temu... skrzydła! Samolot startuje, wzbija się... I znów jesteśmy w przestworzach.... Ostatnie spojrzenie na Lizbonę, na czerwone dachy białych budynków... Hasta la vista!
Ostatnie spojrzenie na Lizbonę i ... Hasta la vista!




Dzięki obrazom i dźwiękom, takim jak w tych filmikach i piosenkach, po prostu odpływam we wspomnienia... Cudowne miejsca, cudowna muzyka... Powiedzieć, że to piękne, to za mało...
http://youtu.be/WqZjp3twbd0   

http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=R3rgTe1tffs

http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=jSpBBl9zESA

http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=R3rgTe1tffs